a-a.
.lala.lala.
Dołączył: 10 Sie 2007
Posty: 77
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 20:31, 10 Sie 2007 Temat postu: a-a. |
|
|
Imię: Adriana.
Wiek: 14 lat.
GG: 6877167
Aktualne blogi: last-memory.blog.onet.pl ; dessous-toi.blog.onet.pl
Postać: Estera S. a w ostateczności Natalia L.
Wizerunek niezależnie od w/w postaci: Lauren Conrad.
Czemu chcę pisać?
Hm. Interesuje mnie ta seria. Pomysł. Wyróżnia się ponad inne. Tyle.
Twórczość:
Bohaterka- Dominika
1.
Macdonalda można przyrównać do naszego życia. Tamtejsze jedzenie jest niczym wszystkie negatywy zatruwające egzystencję każdego. Miłe kelnerki to aluzja, zwykłe złudzenie jakie nam często towarzyszy. Tak samo jak na połowie populacji ludzkiej, można i na nich 'przejechać się'. Sztuczne uśmiechy znane są nam doskonale, wielokrotnie sami takie przywdziewamy. Plastikowa tandeta. Maska , którą chcemy zwojować świat.
Dominika także na twarzy nosiła to pozorne przebranie, nie ukazując światu prawdziwego oblicza. Nie otwierała się przed każdym.
Tylko nieliczni znali ją dobrze, znali ją prawdziwą.
Sama swoje życie określała jako stek kłamstw. Przez siedemnaście lat chodzenia po świecie można utworzyć długą listę nieszczerości. Czasami trudno było wybrnąć z łgarstw, które zaszły za daleko.
Gdyby poproszono ją o spisanie menu swego życia, to z pewnością przeważały by potrawy o podkoloryzowanych w opisie walorach smakowych, zaskakujące każdego po podaniu.
W prawdzie otaczając się doskonałą fikcją, łatwiej zaistnieć mediach i wzbić się na wyżyny, acz Dominika nawet nie marzyła o wielkiej sławie.
Po prostu chciała uciec z jej miasta, tej cholernej prowincji. Ludzie tu byli nudni, dla niektórych jedyną wartością i celem dnia było piwko pod barem, inni ślepo gonili za pieniędzmi aby zapewnić sobie lepszy byt. Utrzymać tu anonimowość- wielki wyczyn. Wszyscy siebie znali, kochali bądź nienawidzili.
Przekrój społeczeństwa dotyczący Dominiki, zwykle określanej Reą dzielił się prosto na dane jednostki tych, którzy lubią czy wręcz kochają, tych, którzy są neutralni oraz tych, którzy wprost nienawidzą.
Czy ostatnimi się przejmowała? Nie.
Zdanie większości osób w ogóle się dla niej nie liczyło. Olewała je.
Wiek buntu, a do tego taki charakter, stwarzał ekspresyjną mieszankę wybuchową. Intrygująca dla większości.
~
Najlepsze- przyjacielskie wyznania odbywają się przy kubku gorącego cappuccino.
Nie ma to jak kojące opary kawy.
- Bo jeszcze się zaciągniesz tą kawą!- zaśmiała się Dominika, patrząc z zaciekawieniem na towarzyszkę.
- Znam kogoś, kto robi to ciągle.- skwitowała brunetka wyciągając paczkę 'Irisów'- Chcesz?
- A jakby inaczej.- mruknęła, zapalając papierosa. Nie była dziewczyną, która w jakiś sposób uciekała by od nałogów. W końcu, używki stały się rutyną dnia codziennego dla młodzieży.
Bynajmniej Dominika, mogła przyjść upita, bez większego strachu do domu, bowiem matka i tak miała ją gdzieś. Ważne aby w obliczu spotkania z jakąś szychą zachowywała się godnie i nie przyniosła wstydu.
Od najmłodszych lat wychowywano ją bezstresowo, ucząc radzić sobie samemu. Teraz to procentowało. Czy na pozytywną stronę? Zależy od punktu widzenia.
- No, to teraz słucham newsów. Mamy odpowiedni klimat, z pewnością noc nam się zejdzie.- przyjaciółka uśmiechnęła się spoglądając na wyświetlacz komórki. Kolejna uzależniona...
- Ale ja zajmuję ten puchaty fotel!- mruknęła wesoło Rea, popijając cappuccino.
- Jestem dziś wyjątkowo gościnna i się zgodzę.- brunetka wyrzuciła niedopałek papierosa przez otwarte okno.
- Gadaj jak z Damianem.- zaczęła blondynka rozsiadając się w fotelu.
Agnieszka wybuchła śmiechem.
- To dupek.
- O! To ciekawe, nowych rzeczy się dowiaduję. Szkoda tylko, że się mnie nie słuchasz, bo ja ci to wcześniej mówiłam.
- Masz zamiar prawić mi wywody?!- rzuciła niemiło Aga.
- Nie, tylko cię uświadamiam.
Przyjaciółka wzruszyła ramionami.
- No to mamy miły wieczorek. powiedziała Dominika, dopijając kawę. Była osobą skora do częstych fochów.- Chyba będę się zbierać.- w pewnym sensie chciała, żeby Agnieszka wykazała się inicjatywą i zatrzymywała ją natarczywie.
Nie słysząc żadnego protestu, podniosła torbę i wyszła z mieszkania.
2.
Deszcz. Pochmurne niebo. Jogurt na stole a obok gorąca herbata. Na łóżku sterta poprzewracanych ubrań, wyrzuconych na wskroś z szafy. Monotonny poranek.
Droga do szkoły- zwykła. Ten sam motyw od kilku lat. Skrótami, przez park, potem uliczką określaną 'aleją strachu', a potem przez boisko.
Znienawidzona szkoła? Nawet nie do końca. W końcu są tu ludzie, dla których czasem warto żyć. Owszem, sporów i nerwów mnóstwo, albowiem są krótko fazowe. Ludzie zżyci ze sobą, uśmiechnięci. Dominika taka sama. W baletkach przemierza szerokie korytarze budynku. Na wydatnych ustach kropla błyszczyku, oczy delikatne pociągnięte mascarą. Kokieteryjnie, lekko prowokująco, poprzez krótkie szorty. Na każdym kroku powitanie ze znajomymi- uścisk, i wymiana zdań. W toalecie- papieros.
I tak zaczyna się piątkowy dzień. Strasznie podobny do poniedziałku, wtorku, środy czy czwartku. Nauczyciele opryskliwi, zmęczeni. Każdy z utęsknieniem oczekuje przemówienia ze szkolnego radia, zwiastującego początek weekendu. Nareszcie czas mniejszych czy większych szaleństw, bynajmniej przez dwa-trzy dni. I ta ulga.
Może jakiś wyjazd do większego miasta? Na zakupy lub do kina? Wszystko chyba trafne.
Młodzież aż takich wymagań nie ma. Mimo wszystko największym, a za razem najważniejszym priorytetem niechybnie jest towarzystwo. Dla Dominiki to żaden problem. Znajomych pełno. Przyjaciół tylko kilku.
Ale wśród wszystkich dobrze. Byle z dala od domu. Tylko czy kiedykolwiek był ten 'dom'?
~
Późny wieczór. W sporym pokoju Dominiki jasne światło. Ona zawinięta w kołdrę, obejmująca książkę. Drobne dłonie oplecione perłami. Na stoliku nocnym ulubiony jogurt, naturalny, niskokaloryczny. Idealnie.
Chwila odpoczynku i kolejne przemierzanie krainy druku. Powieść, szczerze mówiąc, średnia.
Po chwili telefon. Ciało blondynki przeszedł lekki dreszcz strachu.
Kto normalny, oprócz Michała dzwoni po północy? No właśnie... nikt.
Ale ona to lubiła. Kochała go. Za to wybudzanie w środku nocy i za wszystko.
Co prawda czasem okazywał się okropnym dupkiem, aczkolwiek uchodziło to w całokształcie.
- Śpisz?- czuły ton głosu. Czy nie przesłodzony?
- Hmm. A jak myślisz?- rzetelna odpowiedź.
Zaśmiał się do słuchawki.
- Hej, ja nic śmiesznego nie powiedziałam!- zaczęła żartobliwie burzyć się.
- Kocham cię.- szepnął.
Ogarnęła ją fala ciepła, jak zawsze.
- Jutro to udowodnisz.
- No właśnie.- zaczął.- W tym tkwi problem...
- Jaki znowu?!
- Mam zaliczenia, zrozum. Przełożymy to.
- Ach, tak musisz się uczyć!- zaczęła ironizować.
- Ej...
Odłożyła słuchawkę.
Była zła.
Zero spotkań od ponad miesiąca.
Michał studiował w Warszawie, a ona tkwiła w mieście oddalonym o setki kilometrów.
Związek na odległość nie wadził, gdy widziała go w każdy weekend.
Teraz wszystko się zmieniło.
Na gorsze.
On udawał, że wszystko po staremu, ona też.
Analizując dzień dzisiejszy, już powoli zaczynała nie zwracać na to uwagi.
Prosta zasada: 'jesteś to jesteś, nie ma cię to nie ma.'
A słuchawka coraz częściej rzucana...
Post został pochwalony 0 razy
|
|