A.
.blokers.
Dołączył: 05 Sie 2007
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: wiesz, że jestem normalna?^^
|
Wysłany: Pon 13:50, 06 Sie 2007 Temat postu: A. |
|
|
Imię: Joanna
Wiek: 13 lat
GG: 5182346
Mail: [link widoczny dla zalogowanych]
blogi: postcard-with-you.blog.onet.pl, eti-rowen.blog.onet.pl, requiem-dla-nieznajomej.blog.onet.pl,
Postać:Patryk K.
Postać medialna:Elijah Wood
Dlaczego PSB? Ponieważ chciałam pisać w jednej serii o bogatych i rozpieszczonych nastolatkach, jednak seria nie wypaliła a pomysłów w mojej głowie zrodziło się mnóstwo. Chciałabym dać upust mojej wyobraźni i sprawdzić się jako autor w serii.
Próbka twórczości:
Patryk K.
Październik zawsze miał specjalne znaczenie dla pana K.
Uwielbiał jesień. Zawsze nadchodząc przynosiła ze sobą wiele wspomnień. Jesienią poznał Annę. Szła jedną z alejek parku owinięta długim, rudym szalem. Jej kasztanowe włosy tańczyły w parze z powiewem silnego wiatru. Złote liście spadały z drzew nadając jej niezwykłego uroku, którego i tak miała w sobie wiele.
Jesienią następnego roku pobrali się.
W październiku roku kolejnego zmarła, pozostawiając po sobie małe niemowlę o intensywnie szafirowych oczach. Patryk K. Ostatni, najpiękniejszy prezent jaki mogła mu dać. Pociecha w trudnych chwilach. Wychowany na grzecznego, promieniującego entuzjazmem chłopca stał się rozpieszczonym, egoistycznym nastolatkiem mającym w głowie jedynie imprezy, alkohol i dragi. Zakochany w samym sobie chłopak nawet nie zauważył kiedy stracił zaufanie w oczach własnego ojca.
Siedząc w starym fotelu, patrząc przez ogromne okno na pamiętny park zastanawiał się czy gdzieś w głębi tego egoistycznego nastolatka zostało choć trochę pogody ducha? Kiedyś biegał po ogrodzie śpiewając wesoło piosenki, opiekował się psem sąsiadów kiedy ci musieli w ważnej sprawie wyjechać, chodził na grób matki, kiedy tylko miał trochę wolnego czasu.
Czy gdzieś w jego głowie mieszczą się jeszcze te wspomnienia?
**
To już kolejny dzień z rzędu kiedy Patryk K budzi się z bólem głowy. Czuł, że wczoraj wieczorem zaciągnął się w dym skręta za mocno. Wypił o jeden kieliszek wódki za dużo. Świat wirował w jego oczach, jednak to nie powstrzymało go od wstania z łóżka. Musiał doprowadzić się do stanu przynajmniej w połowie normalnego. Nie potrafił już znieść smutnego wzroku ojca kiedy schodził rano, brał kolejne tabletki na ból głowy popijając je litrem wody. W łazience wszedł pod prysznic. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że woda z prysznica była zimna. Zajęty był układaniem wymówki na pierwsze pytanie zadane przez ojca.
- Gdzie byłeś wczoraj w nocy?
- Agata miała urodziny.
- Nie pytam o Agatę, ale o ciebie. Gdzie byłeś? – Naciskał pan K.
- U Agaty.
- Ile wypiłeś?
Cisza.
- Ile wypiłeś?
Cisza.
- Nie pamiętasz? – Zadrwił mężczyzna nalewając kawy do filiżanki.
- Trzy piwa i zero-siedem na dwóch. Wypaliłem jednego skręta, przeleciałem jedną laskę, coś jeszcze? – Wypalił Patryk zaciskając pięści w akcie złości. Na ustach ojca zagościł ironiczny uśmiech. Objął filiżankę z kawą prawą ręką, kątem oka spojrzał na zegar który właśnie wybił dwunastą popołudniu. Wiedział, że syn z niecierpliwością czeka na jego odpowiedź. Największą karą jaką mógł dać swojemu synowi było milczenie.
- Powiesz coś jeszcze? – Warknął Patryk stojąc w bezruchu.
Cisza.
- A z resztą. – Machnął ręką odwracając się na pięcie. Wolnym krokiem podążył do drzwi frontowych domu.
**
- On mnie nienawidzi. – Stwierdził szatyn wtulając się w niską blondynkę.
- On cię kocha i chce dla ciebie dobrze. – Sprostowała całując swojego chłopaka w czoło. Znał Lizkę od dzieciństwa. Eliza emanująca energią i entuzjazmem – Tak zwykł mówić na nią już od najmłodszych lat. Dopiero rok temu zbliżyli się do siebie na tyle by między nimi przyjaźń przerodziła się w miłość. Właściwie miłość z jej strony. On po prostu był z nią dla zasady. Rok temu jej rodzice zginęli w tragicznym wypadku samochodowym gdzieś pod Wiedniem. Tamtego wieczoru Patryk nocował u Elizy. W ogromnym domu przy ulicy Bratków 7 dwójka nastolatków oglądała przez całą noc filmy śmiejąc się lub krzycząc ze strachu. Trzy dni po pogrzebie Eliza wyprowadziła się do ciotki mieszkającej w Warszawie. Dwa dni temu wróciła do rodzinnego domu totalnie odmieniona. Swoje długie, kruczoczarne włosy ścięła i ufarbowała na blond. Nie nosi już czarnych spodni, koszulek z „System Of A Down”, ani glanów. Przerzuciła się na krótkie spódniczki, bluzki na ramiączkach z głębokimi dekoltami i przylegającymi do ciała cienkimi sweterkami odkrywających więcej niż zasłaniając. Od momentu kiedy byli ze sobą razem minęło sporo czasu. Jak się okazało ona wciąż wierna swojemu chłopakowi, powróciła, bo tęskniła. On kiedy ponownie usłyszał jej głos, przypomniał sobie o jej istnieniu.
- Nie poznaje cię – Wyszeptał mierząc ją wzrokiem. Aż miło było patrzeć na jej nowy image typu „zimnej dziwki”. Spodnie biodrówki, cienka bluzeczka z dekoltem podkreślająca jej kobiece kształty i włosy spięte w luźny kok.
- To źle? – Zaśmiała się patrząc w niebieskie oczy chłopaka. Wydoroślał ciałem. Jednak zachowaniem nie przypominał tego samego chłopaka co w zeszłym roku. Ciepłego, opiekuńczego... Raczej skretyniałego lalusia zakochanego we własnym odbiciu w lustrze.
- Czy ja wiem...
- Ty też się zmieniłeś.
- To źle?
- Tak, zmieniłeś się na gorsze.
- Nigdy nie powiedziałabyś mi tego wprost.
- Boli cię to?
Cisza.
Odsunął się od niej. Dzieliło ich kilka centymetrów, jednak czuł jakby dzieliło ich kilkaset kilometrów. Jakby rozmawiali przez telefon. Mógł skłamać a ona uwierzy. Mógł milczeć. Mógł przerwać.
- Jesteś taki sam jak twój ojciec.
- Nie mów tak. Nigdy. – Syknął puszczając jej rękę. Eliza spojrzała na niego pytająco. Jednak wszystko wiedziała. Nie miała po co przyjeżdżać. Między nimi wszystko skończyło się już wtedy kiedy miało się zacząć. Niepotrzebnie wracała. Niepotrzebnie chciała znów stanąć twarzą w twarz z przykrymi wspomnieniami o rodzicach, by go zobaczyć. Te wspomnienia były jak strupy na ciele. Rozdrapała je, by mogły się zabliźnić.
Eliza
Dziewczyna stała samotnie na skraju lasu. Jej wygląd był obrazem nędzy i rozpaczy. Mimo, iż czuła, że do jej oczu napływają litry łez, nie płakała. Jej twarz przybierała kamienny wyraz. Oczy patrzyły tępo w przestrzeń. Byle, tylko ktoś się zatrzymał i odwiózł ją do domu. Ta noc była kolejną kiedy poddawała się i oddawała swoje ciało w zamian za pieniądze. Nie czuła nic. Nie obchodziło jej co się z nią dzieje. Nikogo nie obchodziło... Nikt nie wiedział. Brała prochy, więc nawet ją to bawiło. Do czasu, kiedy nie budziła się tak jak teraz. Gdzieś...
- Zgubiłaś się? - Usłyszała za sobą delikatny głos. Odwróciła się gwałtownie. Zmierzyła wzrokiem kobietę w średnim wieku.
- Odwiozę cię - Zaproponowała, wskazując ręką na samochód, stojący za nią.
- Dziękuję - Wymamrotała Eliza, wsiadając do samochodu. Dwie godziny drogi, Eliza przesiedziała pochłonięta w zamyśleniach. W tym samym czasie kobieta, wciąż coś opowiadała.
- Dziękuję, to tutaj - Odezwała się Eliza. Stąd już niedaleko było do domu. Nie chciała by ktoś zobaczył, że wiezie ją obca kobieta. Wolała, wrócić do domu po cichu przez okno, tak jak robiła to za zwyczaj, kiedy wracała 'z pracy'. Cichutko weszła do swojego pokoju... Przez okno. Rozebrała się, wzięła gorący prysznic... Krople gorącej wody, spływały po jej nagim ciele, tak jak jej uczucia. Spływały po niej. Nie mogła czuć. Nie pozwalała jej na to duma – którą, sama sobie odebrała zostając, tym kim jest. Straciła dawną wrażliwość, sentymentalność i skłonność do uśmiechu czy wesołych konwersacji, których dopuszczała się wraz z młodą Saphire. I pomyśleć że właśnie ta czternastolatka, sprawiała tak wiele radości Elizie, w krótkich i bezsensownych rozmowach o marzeniach. Saphire, była tak beztroska... Eliza wlała sobie na głowę trochę szamponu po czym delikatnie, zaczęła masować skronie. Dawało jej to ukojenie. Odrywała się na chwilę od rzeczywistości. Tej, od której do niedawna mogła oderwać się przez chwilę pomyśleć o bracie czy mamie. Teraz to się zmieniło. Jasnowłosa spłukała warstwę piany z włosów, wyłączyła prysznic. Owinęła się szczelnie ręcznikiem, nie mogła na siebie patrzeć. Kiedy widziała swoje odbicie w lustrze, widziała młodą dziewczynę. Młodą dziewczynę o delikatnych rysach twarzy... Tak bardzo zepsutą, tak bardzo naiwną i nieprawdziwą. Ubrała luźną piżamę i na palcach udała się do swojego pokoju. Zamknęła drzwi i położyła się na łóżko. Nakryła kołdrą po same uszy, przymknęła oczy... Nawet teraz przeszłość dała się jej we znaki.
**
Eliza siedziała na łóżku, zatopiona w lekturze książki „Zbuntowane dusze”. Dochodziła właśnie do fragmentu, kiedy główna bohaterka Aurelie, zabijała swojego ukochanego... Usłyszała, że drzwi się otwierają. Do pokoju wszedł ON. Wysoki blondyn o chłodnym spojrzeniu zielonych oczu. Oparł się o drzwi i przymknął powieki. Chyba nie spodziewał się, że w tym pokoju jest ktoś, komu odmieni życie... Na zawsze.
- Ekmh - Chrząknęła Eliza znad książki. Blondyn błyskawicznie otworzył oczy i spojrzał na nią uważnie.
- Pewnie Eliza tak? - Zapytał dźwięcznym głosem, podchodząc bliżej. Dziewczyna poczuła, że język wiąże jej się na supeł. Zupełnie nie umiała wykrztusić z siebie słowa. Chłopak uśmiechnął się szeroko i usiadł obok niej. - Mówiono mi, że jesteś ładna. Nie kłamali - Ciągnął. Siedział zbyt blisko. Za dużo mówi. Eliza wsłuchana w jego spokojny głos, siedziała jak w transie. Pragnęła go. Od zawsze... Jej wymarzony chłopak... Z jednej strony, nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Rozmawia z nim. Z drugiej strony, jednak gdzieś głęboko wierzyła w to, że kiedyś to się zdarzy. Spojrzała na niego uważnie. Blondyn otoczył ją ramieniem, po czym zatopił swoje usta, w wargach jasnowłosej. Zszokowana dziewczyna, siedziała sztywno, dając się ponieść chłopakowi. Dotykał ją... Jego ręce błądziły po jej ciele. Nie broniła się. Kochała go? Nie była pewna. Od dawna o nim marzyła, jednak teraz nie była pewna tego uczucia, które towarzyszyło jej z chwilą zapomnienia. Chwilą, która odmieniła jej życie.
- Jesteś moja - Szeptał delikatnie rozpinają guziki jej bluzki. Całował jej szyję. Eliza nie opierała się, chociaż nie była pewna tego co robi. - Za moment przyjdę- Warknął odrywając się od niej, po czym wyszedł z pokoju. Speszona Eliza, zapięła swoją bluzkę. Nie... To nie mogło się zdarzyć. Ona Eliza Petersson, wyrzutek społeczeństwa, i ON... Andreas McLaire, kapitan drużyny piłki nożnej, bożyszcz setki nastolatek uczęszczających do Szkoły Prywatnej, chłopak należący do samej 'elity', przyszedł do jej pokoju i... Pocałował ją. Ile by dała by się teraz nie obudzić. Wciąż, myślała że to tylko sen. Dziewczyna zagubiła się między marzeniami, snem a jawą. Przyszedł. W rękach trzymał dwa kufle piwa. Wręczył jej jedno. Po raz pierwszy piła alkohol w TAKIM towarzystwie. Upiła łyk ciemnego piwa. Po kilku minutach kufle obojga nastolatków były już puste. Eliza, nie znała tego uczucia. Nie była takie jak po zwykłym piwie, które zwykle pijała. Właściwie, nie lubiła spożywać alkoholu... Ale w końcu to tylko sen. Tak realny, ale jednak sen... Musi nim być, wmawiała sobie. Straciła nad sobą panowanie. Andreas leżał na jej nagim ciele. Całował ją po szyi. Była noc, a muzyka w salonie, gdzie odbywała się impreza po woli cichła.
Żyć, znaczy życie dzielić z tobą. A nie być z tobą znaczy nie żyć.
Czekam na werdykt
Edit: Po długich rozmyśleniach doszłam do wniosku, że jednak pozostanę przy postaci Patryka
Edit2: Po dłuższym zastanowieniu nad treścią "próbki" tekstu o Patryku, doszłam do wniosku, że nie za bardzo mi wyszła, dlatego dałam fragment mojego opowiadania o Elizie, która już od jakiegoś czasu nie istnieje na blogu aczkolwiek w moim folderze
Post został pochwalony 0 razy
|
|